The Lost Butterfly – 02 – Złudzenia

3 września, 2009

Oi! Wiem, wiem, dawno mnie nie było, ale na twicie mówiłam już dlaczego. A notka co prawda miała być wczoraj, ale nie wyszło z powodu szkoły, i to nie mojej tylko mojego brata, bo pilnie potrzebował skorzystać z internetu i zajęło mu to dłużej niż miało zająć. Mimo wszystko mam nadzieję, że new notka się spodoba, bo nareszcie zaczynamy przechodzić do konkretów.

Dedyk dla Sakury za to, że powiedziała, że jestem podobna do Utau, a Marcin (mój brat) do Ikuto i żeby w końcu zapamiętała imię Reiko ^^


Zakręciło jej się w głowie, ale nie upadła. Przytrzymała się stojącego nieopodal chłopaka, którego w normalnych warunkach pewnie nawet by nie dotknęła. Szybko jednak odepchnęła go, tworząc pozory przypadkowego dotknięcia podczas szaleńczego tańca. No i warunki też nie były normalne. Wiedziała, że coś było nie tak. Nie wiedziała, dlaczego, ale czuła coś dziwnego. Niejasne wrażenie, że coś jest inaczej niż zwykle. Coś. Nie potrafiła określić co konkretnie, ale drażniło ją to i irytowało. Była pewna, że to nie jej halucynacje spowodowane nadmiarem alkoholu. Ale jeśli nie to, to co, do cholery?
– Takemura-san – usłyszała obok siebie czyjś głos, przebijający się przez dźwięki muzyki, która dla odmiany znowu była przeraźliwie głośna.
Odwróciła się w jego stronę. To przyjaciel Takeshiego, Shinji, chciał jej coś powiedzieć.
– Nani? – odpowiedziała z irytacją.
Tyle razy mówiła mu już, by zaczął nazywać ją Reiko. Znali się przecież z jej bratem od zawsze. Tyle razy bywał już u nich w domu. Do Nany już dawno mówił po imieniu. Tylko ją ciągle nazywał Takemura-san. Wkurzało ją to.
– Take źle się czuje. Odwiozę go do domu. Wrócicie z Naną same, czy powinienem po was przyjechać? – spytał chłopak.
Pyta, czy ich nie podwieźć, gdy brat nie może? Jak milutko. Szkoda tylko, że to Nanę znowu nazwał po imieniu, a ją nie. Cholera, dlaczego Takeshiemu zachciało się chorować akurat teraz, gdy ona jest w tak podłym nastroju i na pewno nie poprosi nikogo o podwiezienie. A jego to już na pewno nie. Chyba że Nana załatwi jakiś transport. Jeśli nie, to będzie musiała wracać pieszo, a na to wcale nie miała ochoty. Ciekawe cóż takiego się stało jej bratu, że aż nie może poczekać na koniec imprezy? Zwykle bóle głowy i przemęczenie nie przeszkadzało mu w cierpliwym czekaniu na siostry. Czemu więc teraz jest inaczej? Czemu poprosił Shinjiego, żeby odwiózł go do domu? Przecież to nie w jego stylu. On zawsze ukrywał, że źle się czuje. Musiało mu się stać coś naprawdę poważnego, żeby…
Dziewczyna odepchnęła chłopaka na bok i przepychając się przez tłum, ruszyła w stronę stolika, przy którym ostatni raz widziała Takeshiego. Prócz jego napełnionej do połowy szklanki z colą, nie zobaczyła jednak nic.
– Gdzie on jest? – spytała może zbyt ostro Shinjiego, który trzymał się tuż za nią.
– W moim samochodzie – odpowiedział chłopak w miarę spokojnie jak na tą sytuację.
Reiko znów zaczęła przepychać się między ludźmi, lecz tym razem kierowała się w stronę wyjścia z klubu. Głośne protesty osób, które odpychała na bok, zbywała milczeniem lub nie do końca cenzuralnym słowem. Słyszała, że Shinji przeprasza ich za nią, lecz to tylko bardziej ją irytowała. Przecież oni nie byli niczego warci. Tylko tego, by odepchnąć ich na bok i zapomnieć o ich istnieniu.
Gdy wydostała się w końcu z wnętrza klubu, od razu poczuła się trochę lepiej. Świeże powietrze jakoś trochę uspokoiło jej złość, lecz ani trochę nie stłumiło strachu o brata, do którego sama nie chciała się przyznać, lecz który to właśnie zmusił ją do wyjścia z klubu i odszukania na przestronnym parkingu samochodu Shinjiego. Odnalazła go szybko. Przynajmniej raz przydała się na coś ta rażąca czerwień i duże rozmiary pojazdu. Gdy tylko dopadła drzwi, wiedziała już, że Take wcale nie poprosił Shinjiego, by odwiózł go do domu. To Kuroki sam podjął tę decyzję, ponieważ jego przyjaciel nie mógł w tej sytuacji nic powiedzieć. Był nieprzytomny.
Złość, która na chwilę opuściła Reiko, wróciła do niej na nowo.
– Źle się czuje?! – krzyknęła do Shinjiego z pretensją. – Człowiek jest nieprzytomny, a ty mówisz mi, że źle się czuje?! Wsiadaj! Odwieziesz nas do domu.
– A Nana-chan? – spytał niepewnie Kuroki
– O nią się nie martw. Na pewno znajdzie jakiś transport – powiedziała dziewczyna, wciskając się na siedzenie obok kierowcy.
Take leżał z tyłu, więc widziała go w bocznym lusterku, ustawionym dość dziwnie, lecz dzięki temu widać było całe tylnie siedzenie. Spokojnie poczekała, aż Shinji zajmie swoje miejsce i odpali samochód. Przez połowę drogi nie myślała właściwie o niczym. Dopiero, gdy zatrzymali się na światłach ocknęła się i przypomniała sobie o siostrze, która przecież o niczym nie wiedziała. Wyciągnęła więc komórkę i szybko wystukała do niej SMSa
„Nie baw się zbyt długo i znajdź sobie jakiś transport do domu. Take nie może po ciebie przyjechać. Wytłumaczę ci wszystko, gdy wrócisz. Ja! Rei”
Wcisnęła przycisk „Wyślij” i wpatrywała się w komórkę, dopóki na wyświetlaczu nie pojawił się komunikat, że wiadomość została wysłana. Wtedy niechętnie odłożyła telefon i wbiła wzrok w światła latarni migające jej za oknem. Gdy podjeżdżali już pod ich dom, rozbrzmiał jej sygnał odebranej wiadomości.
„Ai mnie odwiezie. Wrócę, gdy tylko będę mogła”
Samochód zatrzymał się, gdy tylko Rei skończyła czytać SMSa od siostry. Szybko wrzuciła telefon do torebki i wyłowiła z niej mocno zużyty klucz.
– Otworzę drzwi – powiedziała do Shinjiego. – Dasz radę zanieść go do pokoju?
Pytanie to nie było potrzebne. Dziewczyna doskonale wiedziała, że da radę to zrobić. W końcu sam przyniósł go do samochodu, a wtedy musiał przepychać się miedzy klubowiczami, z których większość była już po kilku drinkach. Nie czekając więc na odpowiedź, której i tak mogłaby nie otrzymać, wyszła z samochodu i obracając w dłoni klucz, ruszyła w stronę drzwi. Ich dom był ogromny. Właściwie była to rezydencja, w której nie powinno mieszkać żadne z trojki rodzeństwa. Nienawidzili tego miejsca, a jednak wciąż tu mieszkali. Bo nie mieli innego miejsca, do którego mogliby pójść. Ani nikogo, kto by mógł na nich czekać. Dziewczyna potrząsnęła głową, by odgonić od siebie nieprzyjemne myśli, dopadające ją zawsze w tym miejscu, tam, gdzie cała rezydencja była widoczna najlepiej. Truchtem podbiegła do drzwi i szybko przekręciła w zamku klucz. Zostawiając drzwi otwarte na oścież, weszła do środka. Na korytarzu poczekała aż Shinji zaniesie Takeshiego do jego pokoju i opuści dom. Widziała, że nie chciał dłużej zostawać, jeśli ona była w domu i mogła się bratem zająć, a i ona niespecjalnie miała teraz ochotę na jego towarzystwo. Gdy zamknęła za nim drzwi, na chwilę zajrzała do brata, lecz widząc, że nadal się nie obudził, udała się do swojego pokoju. Tam chwilę stała bez celu wpatrując się w skomplikowany wzór ułożony w całości z ponaklejanych na ścianę kolorowych zdjęć przedstawiających ją, jej rodzeństwo i znajomych towarzyszących jej w każdym etapie życia, co jakiś czas coraz to nowych. Opowiadały historię jej życia, chociaż w sumie… Jakiego w ogóle życia? To były tylko głupi próby naśladowania życia innych przez osobę, która sama nie miała żadnego życia. Ona po prostu egzystowała na tym świecie. Nic więcej. Bo jak to by można inaczej nazwać? Przyjaciół nie miała naprawdę żadnych, z rodzeństwem łączyło ją tylko poczucie obowiązku. I ich, i jej. Westchnęła głośno, rzucając się na ogromne łóżko, które pomieściłoby przynajmniej z pięć osób. Szkoda, że zawsze spała na nim sama. Przymknęła na chwilę oczy i chyba nawet trochę przysnęła. Usłyszała jakieś głosy, zbyt piskliwe jak na ludzi, przypominające trochę głosy jakichś magicznych duszków z kreskówek. Dobiegały gdzieś z bardzo bliska i mówiły coś o jakimś koncercie, o jakimś Ikuto, o Utau-chan bodajże, o X-Tamago i jakiejś piosence o motylu. Brzmiało to tak bardzo obco, a jednak wydawało jej się, że gdyby bardzo się postarała, to zrozumiałaby, o co chodzi. Ale jej zupełnie nie chciało się starać. Jedyne na co potrafiła się zdobyć, to otworzenie oczu i upewnienie się, co do tego, że dziwne głosiki to tylko głupi sen. Musiały nim być. Prócz niej w pokoju nie było nikogo. Nie chciało jej się jednak dłużej leżeć.
– Może by tak herbatę? – powiedziała do siebie cicho, wstając z łóżka.
W drodze do kuchni zajrzała do brata, lecz ciągle spał, więc zgodnie z pierwotnymi zamierzeniami poszła zrobić sobie jakąś herbatę. W rękę wpadła jej cytrynowa. Kiedyś ją uwielbiała. Ostatnio już nie tak bardzo, ale nie chciało jej się szukać nic innego. Wrzuciła ekspres do kubka i czekając, aż zagotuje się woda, usiadła przy właściwie nigdy nieużywanym stole i zaczęła bawić się stojącymi na środku serwetkami, tworząc z nich nie do końca profesjonalne origami. Skupiła się na tym do tego stopnia, że wyrwał ją z „transu” dopiero odgłos otwieranych drzwi wejściowych.-
– Onee-chan, będę piosenkarką, tak jak Utau-chan, mama powiedziała, że pięknie śpiewam – głos należał do dziecka, najpewniej kilkuletniego.
Ale tutaj nie powinno być nikogo takiego. Dziewczyna zaskoczona podniosła wzrok na drzwi do kuchni. W progu stała Nana. To ona to powiedziała? Przecież ten głos definitywnie należał do małego dziecka. Chyba że to jej omamy. Tym razem mógł zawinić alkohol.
– Nani? – spytała Rei, nie chcąc zabrzmieć na zaskoczoną, lecz chyba właśnie tak to zabrzmiało.
– Powiedziałam, że zgodzili się podpisać z nami kontrakt na płytę. Od teraz będę mogła mówić, że naprawdę jestem piosenkarką – wytłumaczyła jej siostra radośnie. – A co? Zdziwiło cię to?
– Nie bardzo – Reiko uśmiechnęła się do siostry, starając się wypaść przekonująco. – Wiedziałam, że wam się uda.
– Tak? To czemu wyglądałaś na taką zaskoczoną? – Nana spojrzała na nią podejrzliwie.
Dziewczyna nie wiedziała, czy powinna jej powiedzieć prawdę. W ich domu nie mówiło się o mamie już od bardzo dawna. Każda taka wzmianka przywoływała bowiem gorzkie wspomnienia, a tego chciało uniknąć każde z nich. Nana nie mogła więc tego powiedzieć, a jednak… Reiko była przekonana, że usłyszała wyraźnie wypowiedziane słowo „mama”.
– Zdawało mi się, że powiedziałaś coś o mamie – powiedziała cicho.
Między siostrami zapadła cisza, nie przerywana nawet przez tykanie zegara.
W tym momencie woda się zagotowała.